Zapach miasta po burzy – Olgierd Świerzewski

zapach-miasta-po-burzy

Wiktoria Korzeniewska
Blog: Przeczytaj mnie
Link do recenzji

Boks przypomina grę w szachy, tylko rozgrywaną tysiąc razy szybciej.

/Hugh Laurie/

To nie jest książka o szachach. Choć jeżeli graliście kiedykolwiek w tę grę, to wiecie doskonale, że o niektórych partiach można pisać poematy. I faktycznie, czasami bywa tak, że nasze życie zależy od jednego ruchu figury szachowej.

Ale Olgierd Świerzewski nie napisał książki o szachach. Napisał książkę o człowieku, a w człowieku jest wszystko – kraj, pasja i drugi człowiek. Tak, Zapach miasta po burzy to książka o człowieku i o tym, co człowiek może zrobić drugiemu człowiekowi.

Oleg i Anatolij rywalizują ze sobą siedząc po obu stronach szachownicy. Ale nie tylko kolory figur zmieniają się między nimi. Życie skutecznie ciosa ich losy. W plecakach dusz powoli przybywa doświadczenia. Wiele ich różni – mieszkają w różnych miastach, startują z różnych poziomów, ich rodziny mają różne pozycje. Ale też wiele ich łączy, nie tylko szachy i kraj. Niczym puszkinowska Tatiana między Onieginem i Leńskim, pojawia się jej imienniczka i mocno chwyta obu panów za serca. I czasami mogłoby się wydawać, że Świerzewski zastanawia się, co by było, gdyby Leński przeżył, a Oniegin miał bardziej miękkie serce.

Ale szachy to więcej niż gra czy rywalizacja. To wojna, teatr i śmierć.

/Fabio Stassi/

Nie umiałam czytać tej książki obiektywnie. MUZA nazwał ją niegdyś drugim Cieniem wiatru i to mnie skusiło. Choć szczerze nie wierzyłam, że coś może mnie złapać mocniej za serce niż Zafón. Świerzewskiemu się udało i dlatego właśnie nie jestem przy tej książce obiektywna.

Nie czytałam jej jako literaturoznawca, wiedziałam, że to debiut, że czasami pióro pisarza lekko potknie się na papierze. Nie czytałam jej jako zwykły czytelnik, nie szukałam w niej zapominania, szybkiej akcji i pomysłu na wieczór. Czytałam tę książkę jako Rosjanka i Zapach miasta po burzy znów wrzucił mnie do przeszłości, w moje dzieciństwo i w jeszcze wcześniejsze czasy – we wspomnienia rodziców i dziadków.

Jeżeli chcecie poczuć zapach Rosji zaczynając od roku 1979, jeżeli chcecie choć na chwilę znaleźć się w tamtym miejscu i o tamtym czasie, to jest to książka idealna. Czytałam ją i kiwała głową. Tak, tak właśnie było. Niemal czułam w ustach smak herbaty i papierowy dotyk taper na opuszkach palców.

Dziesięć morderstw nie mieści w sobie tyle zbrodni, ile jedna partia szachów.

/Arthur Conan Doyle/

To wielki i bardzo odważny debiut. Wiele recenzji krytykuje dialogi i bohaterów, często mówią, że autor chciał opisać zbyt wiele. A ja wam powiem, że nic nie było zbędne w tej książce, wszystko zależy od tego, jak bardzo otworzycie przed nią swoje serce. Wiele słów padło w tej książce, które mogłabym wypisywać na murach i wykrzykiwać prosto w ucho tym, który nie potrafią oddzielić kraj i jego kulturę od rządu. Jestem szczęśliwa, że tak wspaniała książka ukazała się właśnie teraz.

Nie, to nie jest arcydzieło, którym niesłusznie krzyknęły Zapach… recenzenci. Tak odważne określenie sprawiło, że poprzeczka podniosła się, a czytelnicy zrobili się bardziej czepliwi. To potężna, pełna olbrzymiej pracy i wiedzy historia. Ma w sobie i debiutanckie niedociągnięcia jak każdy debiut, Edison też nie od razu wynalazł żarówkę. Myślę, że ta książka to wielki krok w stronę arcydzieła. I na nie czekam. Przeczytam każdą książkę tego pisarza, a za Zapach miasta po burzy dziękuję mu całym sercem, jako czytelniczka i jako obywatelka Rosji.

Jeśli chcesz zniszczyć człowieka, naucz go grać w szachy.

/Oscar Wilde/

To nie jest książka o szachach. Tak samo jak szachy nie są zwykłą grą. Na szachownicy często rozgrywa się całe życie, choć w odróżnieniu od tego prawdziwego, ma ono jasno określone reguły i tylko dwa kolory.